czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 5 "Niech Jedyny osądzi cię sprawiedliwie i hojnie nagrodzi"

Miałam dla was rozdział. Prawie skończony. Jeden, dwa akapity i mogłabym go wstawić. No, ale MIAŁAM. Nie wiem kiedy i jak się to stało, ale chciałam go dokończyć... A tu nie ma! Jak ja się zdenerwowałam ;-; Taki piękny rozdział poniżający Gajeela xD I rozwiązujący zagadkę, dlaczego Gajeel szuka Natsu. No nic. Postaram się napisać coś nowego, być może lepszego.
Jeszcze zanim zacznę. Dziękuje wam, za to że jesteście :D
No to się zabieram do pisania :D
Gajeel
Las przerzedzał się delikatnie. Otaczająca ich zewsząd ciemność zaczęła stopniowo się rozrzedzać, gdy pomiędzy konarami zabłysły promienie słońca. Gajeel przystanął na chwilę, aby zaczekać na towarzyszy. Rozejrzał się po okolicy i zauważył między drzewami, w pewnym oddaleniu, zarys polanki. Uśmiechnął się pod nosem i z przyjemnością rozprostował kości. Jego towarzysze już go dogonili. Pokrzepiony perspektywą szybkiego dotarcia do celu ruszył ze zdwojonymi siłami. Nie odszedł daleko, a usłyszał jęki i westchnienia za sobą. Kątem oka zobaczył jak jego przyjaciele nie ruszają się z miejsca. Zmarszczył brwi, zatrzymał się i odwrócił. Są tak blisko!
Totomaru leżał twarzą do ziemi i się nie poruszał. Gdyby Gajeel go nie znał, uznałby że nie żyje, ale wiedział że Toto tylko przesadnie dramatyzuje. Sol, zawsze rozgadany i uszczypliwy, teraz siedział pod drzewem, wsparty o Arie, i prawdopodobnie pogrążył się w śnie. Sam Aria twarz miał zwróconą w stronę światła i wpatrywał się w jakiś odległy punkt. Z całej tej gromady tylko Juvia przejawiała jakieś oznaki życia. Wsparta o drzewo, z półprzymkniętymi oczami mamrotała coś pod nosem. Jedną ręką się wachlując, a drugą rozpinając koszulę.
Fakt, było gorąco. Gajeel już wcześniej zdjął kurtkę, niedawno koszulkę. Las był gęsty, a Gajeel uparty i nigdzie nie zatrzymywali się na dłużej nić kwadrans. Wcześniej, nim weszli wśród drzewa, pozwalał na dłuższe postoje czy też noce w hotelach, ale teraz podniecony bliskością Magnolii, nie mógł się zatrzymać na dłużej niż minutę, żeby nogi go nie porywały do przodu.
Jego ludzie byli wykończeni. Ale to nie powód, żeby robić striptiz! Juvia już wcześniej wkręciła Totomaru, żeby niósł jej rzeczy, w tym żakiet który miała na sobie, a zdjęła go rozgrzana marszem. Przez większość drogi nie mogła odpędzić się od białowłosego Toto, który pochłaniał ją wzrokiem, był wyjątkowo uczynny i zrobiłby wszystko co Juvia by mu kazała. Czekał wytrwale, aż gorąco i zmęczenie w końcu mu się odwdzięczą i niebieskowłosa zdejmie z siebie koszulę. I teraz kiedy to zamierzała zrobić, biedny Totomaru leżał plackiem na ziemi.
Gajeel doskoczył do dziewczyny, chwycił dłoń, która z zbliżała się do ostatniego guzika, i spróbował nawiązać z Juvią jakiś kontakt wzrokowy. Potrząsnął nią lekko. Zadziałało i dziewczyna spojrzała na niego. Jej wzrok był mętny i pusty, cały czas mamrotane słowa stały się trochę głośniejsze i Gajeel mógł w końcu je rozróżnić.
 - Wody... wody... - mamrotała.
Chłopak na szybko przejrzał w myślach ich prowiant. Wody mieli pod dostatkiem, fakt, że dziewczyna piła jej ogromne ilości, nie uszczuplił ich zapasów. W dodatku Juvia zawsze szła z butelką w ręce. I nawet wtedy mamrotała.
 - Juvia. Weź się ogarnij. Przecież mamy wodę!
 - Juvia chce wody! Stawu, jeziora, kałuży, basenu... - przymknęła oczy, a na jej twarz wpłynął błogi uśmiech – woooodyyy... - zamruczała.
Nagle z ziemi podniósł się Totomaru. Nie wiadomo skąd, wykrzesał w sobie trochę energii i popędził do plecaków. Wyciągnął parę butelek wody, odkręcił je i oblał zawartością Juvię i Gajeela.
Gajeel puścił dziewczynę, która wręcz kipiała szczęściem, odwrócił się i złapał Toto za szyję.
 - Ty pojebie! Myślisz czasem!? Coś ty odpierdolił!?
Próbując rozluźnić uścisk wyższego i silniejszego kolegi Totomaru spojrzał na mokrą Juvię. Jej biała koszula przemokła i dostała nową funkcję. Funkcję polegającą na przezroczystości. Zadowolony Toto, z trudem ale jednak, spojrzał na Gajeela.
 - Zapomniałeś jak Juvia suszyła ci głowę? Uwielbia pływać, a od tygodni nie mogła sobie na to pozwolić! Najwidoczniej jest od tego uzależniona! Jak syrena!
Gajeel puścił rozmarzonego towarzysza, po czym się załamał. Tak blisko! Tak blisko, a im odbija!
Osunął się pod najbliższe drzewo i pogrążył się w rozmyśleniach, czekając końca tej całej szopki.

Lucy
Cieszyła się, że dała się namówić na to wyjście. Dzień był upalny, a woda w tym basenie kojąco chłodna. Na początku była nastawiona sceptycznie na ten pomysł. Natsu, Gray i ona. Nigdy wcześniej nie paradowała roznegliżowana przed chłopcami. Zgodziła się dopiero, gdy do ich grupki dołączyła kolejna dziewczyna. Levy McGarden. Lucy szybko polubiła dziewczynę. Bystra, inteligentna i zabawna. Jaka odmienność w stosunku do chłopaków!
Minęły już dwa tygodnie odkąd Lucy dołączyła do ośrodka wychowawczego Fairy Tail. Znalazła przyjaciół, pracę i dom. Staruszek, jak każdy nazywał Makarova Dreyara, pomógł jej w odnalezieniu jakiegoś mieszkania, a Mira załatwiła jej pracę. Pomagała w bibliotece i tam właśnie poznała Levy. Dziewczyny się wręcz uzupełniały. 
Lucy po tak długim czasie spędzonym w samotności teraz nie mogła się odgonić od znajomych. Każdy był miły i przyjacielski. Tak szczęśliwa nie czuła się od śmierci swej mamy. Ostatni raz była tak beztroska jako dziecko w objęciach matki. Teraz miała wielu przyjaciół.
Spojrzała na Natsu, który próbował zatopić Graya, trzymając go pod wodą. Zawsze uśmiechnięty chłopak był jej nadzieją na lepsze jutro. Tak bardzo jest mu wdzięczna za to wszystko. Dał jej nowe życie, nadzieję i wiarę, że nie wszystko stracone.
Gray gwałtownie się wyrwał i teraz to on topił Dragneela. Gray był zabawny i szarmancki. Czy zdawał sobie sprawę czy nie, jego miłe usposobienie ciągnęło do niego wiele dziewczyn. A nawyk ekshibicjonizmu jeszcze bardziej powiększał, już i tak wielkie, grono jego fanek.
Spoglądająca na to wszystko McGarden spiorunowała chłopaków wzrokiem i założyła ręce na piersi... Albo na tym co powinno tam się znajdować. Przez chwilę zapomniała, że znajduję się w wodzie i grunt jej się oddalił od stóp i sama zaczęła się topić. Jednak, na szczęście, szybko złapała równowagę i podpłynęła do blondynki.
W tym samym momencie drzwi damskiej przebieralni otwarły się z hukiem. W progu można było zauważyć długonogą, niebieskowłosą piękność. Ubrana w fioletowy dwuczęściowy strój kąpielowy, idealnie opinający jej kształty, rozciągnęła się i rzuciła do wody.
Lucy szybko straciła zainteresowanie miłośniczką wody i poszukała wzrokiem Levy, która niedawno była gdzieś koło niej. Zauważyła ją w kącie basenu jak smutno kontemplowała swój biust. McGarden była osobą miłą i inteligentną, trudno ją było w jakikolwiek sposób urazić. No chyba, że zwróciło by się jej uwagę na jej wzrost, brak piersi. Trudną ją było w takiej sytuacji udobruchać.
 - Leviś, co powiesz na mały wyścig?
 - Dlaczego by nie? Trochę marznę stojąc jak taki kołek. Do zobaczenia na drugiej stronie!
Uśmiechnęła się i rzuciła w wodę. Była naprawdę szybka! Lucy chwilę później próbowała ją dogonić. Niestety jej się to nie udało i McGarden już na nią czekała na końcu. Przynajmniej zapomniała o swoich kompleksach.
Minuty mijały i czas wyjścia się zbliżał. Dziewczyny były umówione, aby pomóc Mirze przy inwentaryzacji jej małego przedsiębiorstwa. Zbliżały się do chłopców, kiedy niespodziewanie ogłuszył je atak nagłego śmiechu u Natsu. Spojrzały w tamtym kierunku i oniemiały. Różowowłosy wyczyniał coś, co na lądzie można by było określić mianem turlania się ze śmiechu.
Zszokowany Gray, stał nieruchomo w miejscu gdzie woda sięgała mu ledwie klatki piersiowej. Naprzeciw niego, cała zarumieniona stała ta niebieskowłosa piękność.
Lucy i Levy obeszły Graya, który zasłaniał drobną posturę kobiety swoim ciałem. To co zobaczyły kompletnie je zamurowało. Dłoń ciemnowłosego była zaciśnięta na piersi dziewczyny. Oboje nieporuszeni stali i patrzyli sobie w oczy. Po chwili dziewczyna zemdlała. Zaskoczony Gray rzucił się do przodu, aby ją chwycić.
Pięć minut później cała czwórka naszych przyjaciół maszerowała w stronę ośrodka z zakazem wchodzenia na basen, pod groźbą złożenia na policji zawiadomienia o molestowaniu.


Erza
Sprawdziła po raz ostatni czy aby na pewno wszystkie drzwi i okna są zamknięte. Ostatnimi czasy w Magnolii nasiliły się drobne włamania czy kradzieże. A policja oczywiście jako pierwszych podejrzewa wychowanków Fairy Tail. Zdjęła roboczy fartuszek, i wraz z notesem i ołówkiem, schowała go do szafki na zapleczu. Szef po raz kolejny musiał wcześniej zniknąć i to na Erzie spoczął obowiązek zabezpieczenia kawiarni. Nie znosiła tego. Gdyby coś się stało, coś zniknęło czy też ktoś by się włamał, wina leżała by po stronie Erzy. Musiała by się pożegnać z ciężko zarobionymi pieniędzmi, albo znów wylądować w więzieniu (co Byro z łatwością by załatwił), albo co gorsze! Musiałaby pożegnać się ze swoją pracą! Nie lubiła tego usługiwania, ale gdzie indziej mogłaby zajadać się tymi pysznymi truskawkowymi ciastami?
Wyszła tylnymi drzwiami i sprawdziła trzy razy czy się dobrze zamknęły. Ściemniało się i latarnie już oświetlały opustoszałe uliczki miasta. Mimo, że dziś została do późna cieszyła się na spotkanie następnego dnia. Szef znalazł jakąś nową dziewczynę, żeby odciążyć Erzę z jej obowiązków, Mogła więc sobie pozwolić na wymarzony dzień wolny. I miała nadzieję, że dziewczyna się sprawdzi i Erza będzie mogła częściej odpoczywać wśród przyjaciół.
Skręcała właśnie w jedną z bocznych uliczek, drodze na skróty do jej mieszkania, kiedy usłyszała jakieś zamieszanie w końcu ulicy. Zaniechała skrętu i postanowiła iść dłuższą drogą, biegnącą przy parafii. Okrągły budynek był niewielki i skromny. Jedyne co rzucało się w oczy to wieża z dzwonem, o nazwie: Czas.
Zbliżyła już się na tyle, że dostrzegła samochód i dwoje ludzi rozmawiających nieopodal furtki, oddzielającej skromny ogródek od chodnika. Im bliżej była, tym lepiej mogła dostrzec w jednej z osób miejscowego proboszcza.
Usposobienie sprawiedliwości i mądrości życiowej, nazywanego przez dzieci Fukuro, jako że często przy pracach ogrodowych ma na sobie koszulkę właśnie z tym wyrazem zapisanym w kanji, jako pamiątkę z misji w Japonii. Tak naprawdę mężczyzna nazywał się Fredrick Owl i był wysokim czterdziesto parolatkiem, nawet trochę umięśnionym. Jego przezwisko nie było uszczypliwością. Fakt, że cechowała go mądrość to nie wszystko, z wyglądu również przypominał bystrego ptaka. Jego ciemne oczy były osadzone dość blisko siebie, a haczykowaty nos pomiędzy nimi naprawdę przypominał sowi dziób. Sam proboszcz z przyjemnością przedstawiał się jako Fukuro.
Już prawie przeszłą długość parafii, ale nadal nie rozpoznawała tajemniczego towarzysza.
 - Nie powinnaś sama chodzić w tak ciemną noc po mieście, moje dziecko – powiedział trochę chrapliwym głosem ojciec Owl.
 - Jeden jedyny ma mnie w opiece. Ale dziękuję Ojcu za dobrą radę – spojrzała przelotnie na towarzysza proboszcza, ale ten wydawał się tonąć w mroku. - Dobrej nocy.
 - Dobrej nocy, moja droga. Niech Jedyny osądzi cię sprawiedliwie i hojnie nagrodzi.
Ruszyła dalej i właśnie wtedy dostrzegła szczegół wyglądu nieznajomego. Krótkie niebieskie włosy i ślad znamienia na prawej stronie twarzy. Niestety nic więcej nie dostrzegła, bo mężczyzna wsiadł do auta.
Doszła do końca ulicy, skręciła w prawo i po chwili już była pod drzwiami swego małego mieszkanka. Znalazła kluczyki, weszła do środka i rzuciła je na szafkę. W kuchni nastawiła wody na herbatę i poszła uszykować rzeczy do kąpieli.
Jak grom z jasnego nieba osunęła się po ścianie i wpatrywała w dal. Niebieskie włosy, znamię. Obrazy zaczęły przelatywać jej przez głowę z prędkością światłą. Natychmiast jej ciało ogarnął smutek, żal, który ustąpił miejsca tęsknocie. Na końcu całe jej ciało rozpalało jedno uczucie. Krew w niej się gotowała. Wstała. Szybkim ruchem wbiła zaciśniętą dłoń w ścianę. Przez jej zaciśnięte zęby wyrwało się jedno imię, a było ono przesączone gniewem.
 - Jellal...

Gajeel
Siedział w barze, w jednej z uliczek prowadzących na rynek. Siedział popijając piwo i pogrążył się w wspomnieniach. Tak długo czekał na ten dzień, na ten moment, gdy spotka Salamandra, ale teraz, gdy już prawie może go chwycić, on nie jest pewny czego chce.
Na początku, gdy tylko o nim usłyszał, zapragnął się z nim spotkać i zemścić, ale teraz... Teraz ma mętlik w głowie. A wszystko zaczęło się tak, cholernie, dawno temu...
 - Mamo, mamo! Zobacz! Udało mi się!
Ciemnowłosy chłopczyk biegł przez polanę wprost w ramiona chudej kobiety. Wyglądała na wygłodzoną, jej blada skóra opinała kości. Smutny wyraz twarzy poprawił się na widok syna. Jej pełne lęku zielone oczy, rozbłysły iskrą szczęścia i dumy. Kochała swoje dziecko ponad wszystko.
Gdy chłopczyk był już niedaleko, nagle oblicze matki zmieniło się. Przepełniające ją uczucia znikły, a zamiast nich, na jej twarzy zagościło zdumienie. Szeroko otwarte oczy spoglądały z wyrzutem wprost na dziecko, jakby mówiły: „Dlaczego nic nie zrobisz?”.
Kobieta upada, trawa wokół niej zabarwia się na czerwono. Chłopiec staje w miejscu, nie czuje ale po jego twarzy spływają łzy.
 - Mamo... - wyszeptał.

Komisariat policji w Magnolii
Wskazówki zegara nieubłaganie krążyły po tarczy. W tym momencie wskazywały na godzinę pierwszą w nocy, minut dwadzieścia trzy.
Chciałoby się powiedzieć, że ulica tonęła w mroku, aby dodać dramaturgii scenie, ale tak nie było. Sodowe latarnie rzucały na chodnik pomarańczowe poświaty, podświetlana tablica informująca o zamieszczonych tutaj budynkach jasno świeciła, a w budynku stróży prawa blask żarówek przedzierał się przez dwa okna, niezdarnie zaciągnięte zasłonami.
Jedno z nich znajdowało się w Biurze Monitoringu, którym nazywano małą, zastawioną komputerami klitkę.
Natomiast drugie okno należało do części wyposażenia gabinetu inspektora Cracy'ego. Nie każdy mógł się poszczycić własnym gabinetem z takim luksusem jakim jest okno.
Siwowłosy mężczyzna, siedział na miękkim fotelu otoczony papierami.
Od czasu do czasu wzdychał i odkładał arkusze do podpisanych teczek. Gdy ostatnia z nich wylądowała na samej górze, Cracy odchylił się na fotelu i, co nie zdarza się nigdy, szeroko się uśmiechnął.
 - Jeszcze jeden występek... I możecie się pożegnać z wolnością wróżki.

Miasto Shirotsume, na północny zachód od Magnolii
Szybki cios z prawej, później wyprowadzenie lewej pięści od dołu. Kopnięcie, odskok. Przebierał stopami z wielką energią. Prawa, lewa, prawa, lewa. Pot ściekał z niego litrami, ale on nie wydawał się tym przejmować. Znowu doskoczył do worka. Wykonał trzy szybkie ciosy prawą ręką, wyprowadził atak lewą ręką po łuku, odczekał chwilę, aż worek zbliży się dostatecznie blisko i wykonał kopnięcie z półobrotu. Powtórzył tę sekwencję jeszcze trzy razy, aż worek nie spadł. Był już wiekowy, wyglądał naprawdę kiepsko, cały połatany i brudny. Ale on nie chciał go wymieniać, chociaż chodził na siłownie i tam wyżywał się na profesjonalnym sprzęcie, to lubił wrócić do swojej kryjówki i wyładować złość na tym gracie. Ze względów sentymentalnych. Można by było stwierdzić, ze osobnik taki jak on nie jest przywiązującym się głupcem, zwłaszcza w profesji którą się zajmuję. Ale ten człowiek miał słabość do tego worka treningowego, ze względu na fakt, że dostał go od osoby, którą szczerzę nienawidził. Która teraz jest gdzieś tam i świetnie się bawi, nie zawracając sobie głowy własną rodziną.
Podniósł worek i rzucił w kąt, chwycił za ręcznik i udał się do łazienki. Zdjął zółto czarne szorty i bieliznę i wszedł pod prysznic. Odkręcił zimną wodę i delektował się chłodem. Rozgrzane ciało, po godzinach treningu i całym dniu załatwiania papierkowej roboty, wręcz krzyczało z prośbą o prysznic.
Niestety nie nacieszył się tym długo. Jego orzeźwiającą kąpiel przerwał dźwięk telefonu. Zaklął pod nosem, zakręcił wodę i ociekając poszedł po telefon. Wyświetlacz wskazywał numer zastrzeżony. Coraz częściej dostawał takie telefony. Nie, żeby narzekał, ale nawet płatny morderca potrzebuję chwili wakacji. Odebrał i usłyszał znajomy głos.
 - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – Chwila ciszy, w ciągu której mężczyzna mógł usłyszeć dźwięki niepokojąco brzmiące podobnie do Bee Gees – Mam dla ciebie nową robotę. Spodoba ci się.
 - Pozwól, ze to ja zadecyduje o tym, czy tym razem trafisz w moje gusta...- odpowiedział po chwili lekko chrapliwym głosem. Musi częściej się odzywać, bo niedługo zapomni jak się mówi.- Na czym tym razem będzie to polegało?
 - Zapewne znasz miasto Magnolia? - chwila ciszy – Jak mogę o to pytać, przecież pochodzisz stamtąd. Mieszka tam pewna dziewczyna, nie lubię się wysługiwać innymi ludźmi... - „Tak. Dlatego mnie wynajmujesz. Rzeczywiście, a to że masz pod sobą wielu ludzi wcale nie zaprzecza temu faktowi.” - Ale lepiej, żebym w jakikolwiek sposób nie został z tym powiązany. Oczywiście mogę liczyć na dyskrecje z twojej strony?
 - Przestań pieprzyć, do rzeczy.
 - Ha ha ha. - Mężczyzna mógł przysiąc, ze ktokolwiek jest po drugiej stronie, teraz szczerzy swoje zęby w ironicznym uśmieszku. Jak on, kurwa, nienawidził tego drania. Ale nieźle płaci, a każda oferta to nowe wyzwanie. - Czerwonowłosa dziewczyna, koło dwudziestki, pracuję w kawiarni przy rynku. Dość obskurne miejsce, na pewno trafisz.
 - Zabić? - pytanie tak niedorzeczne w jego profesji, ale pracodawca często go zaskakiwał.
 - Upozoruj zniknięcie. Dziewczynę sprowadź w wyznaczone miejsce, co do niego umówimy się, gdy już ją będziesz miał.
 - Żywa? - A więc jednak tym razem czeka go coś nudnego.
 - Trup na niewiele mi się teraz przyda, ale nie mówię że ma być w całości. Choć wolałbym, aby zachowała zdolność mówienia. I pamiętaj. Nie zostawiaj po sobie żadnej perfumy.
 - Jak chcesz, biorę się do roboty.
W odpowiedzi usłyszał tylko szaleńczy śmiech. Rzucił telefon na łóżko i skierował się z powrotem do łazienki. Podszedł do lustra i spojrzał w swoje odbicie. Spoglądały na niego zimne, bezlitosne błękitne oczy.
- Trzeba będzie się ogolić... - mruknął gładząc wychodzącą poza normy zarostu brodę. Jego blond kosmyki wpadły mu do oczu. - Te też należałoby ściąć. Widzisz, staruszku, niedługo się zobaczymy. Mam nadzieję, ze świetnie się bawiłeś przez te lata. Już nie długo pożegnasz się z tym światem.

3 komentarze:

  1. No w końcu nowy rozdzialik. Ja i Happy już się martwiliśmy, że porzuciłaś tego bloga.
    Happy: Aye!!!
    Ale całe szczęście powróciłaś i to z ciekawym rozdziałem.
    H: Aye!
    A wracając do treści rozdziału...
    H: Kto to był?
    Ale kto?
    H: No ten blondyn.
    Szczerze to sama nie wiem. Dopóki nie było wzmianki na temat koloru włosów to myślałam, że to Jellal, ale teraz już nie wiem.
    H: A może to Ivan albo Laxus?
    Nie wiem Happy. Z odpowiedzją na to pytanie będziemy musieli poczekać do następnego rozdziału.
    Serdedecznie pozdrawiamy...
    H: Aye!
    Ślemy wenki...
    H: Aye!
    Czekamy na kolejny rozdzialiki z niecierpliwością...
    H: Aye!
    Możesz mi w końcu przestać przerywać?!?!
    H: Nie.
    Co?!?!?!
    H: Nie mogę bo bie dałaś mi mojej rybki na kolację. *fuka obrażony*
    Przecież twoja rybka ciągle stoi w piekarniku, żeby nie ostygła. Sam mnie o to prosiłeś. Zapomniałeś?
    H: Rybko nadchodzę!!! *wylatuje z pokoju*
    *facepalm* Nie wierzę w jego pamięć.
    No cóż wracając do komentarza. Trochę nie ogarniam akcji, bo trochę nie pamiętam fabuły, ale to da się naprawić.
    A tak poza tym Gruvia tak słodka. Sikał ze śmiechu jak czytałam tamten fragment. A zwłaszcza o tym, że "mają zakaz przychodzenia na basen pod groźbą złożenia na policji zawiadomienia o molestowaniu". No poprostu padłam i do tej pory nie mogę się podnieść.
    Serdecznie pozdrawiamy i mamy nadzieję na szybszy kolejny rozdzialik.
    ~ Nanami & Happy z rybką w pyszczku
    H: Aye!

    OdpowiedzUsuń
  2. [SPAM]

    Cóż to za blask strzelił tam z okna? Tak, to nowy spis: w przestworzach M&A wznoszący się coraz wyżej. Pomóż mu w tym i zgłoś swojego bloga do nas:
    http://przestworzach-m-a.blogspot.com/

    PS. Bardzo, bardzo przepraszam za spam pod postem, ale nie znalazłam odpowiedniej zakładki ;(
    PSS. Tak po za tym to świetny rozdział ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu przeczytałam ten rozdział, sterczał tak w moich zakładkach i czekał aż mi się zechce(miałam cichą nadzieję, że pojawi się do tego czasu jeszcze jeden rozdział...). Cóż, lepiej późno niż wcale. W końcu akcja się rozwinęła, czyli pojawili się Jelly i Laxy, który dostaje ten teoretycznie niemożliwy rozkaz(gdyby nie był Laxusem to by miał przesrane xD). No i to jedno słowo klucz "perfumy"... To oznacza tylko jedną osobę, a skoro to co zdarzyło się w prologu się zdarzyło, to będzie epicko ^^
    Pozdrowienia i uważaj na powtórzenia ♥.♥)b

    OdpowiedzUsuń