Przechadzała się ulicami tego jakże pięknego i olśniewającego miasta. Pełno tu sklepów oraz targów. Budynki mieszkalne to zwykłe kamienice, ale dzięki różnobarwnej kolorystyce idąc ulicami nie popadasz w monotonie. Zza zakrętu zauważyła wyłaniającego się stróża prawa. Na pierwszy rzut oka niczym nie odróżniał się od zwyczajnych cywili, jednakże gdy dobrze się przyjrzeć można zauważyć wypukłość przy pasku po prawej stronie. Broń schowana pod kurtką dla zwykłego obserwatora faktycznie nie była widoczna.
Naciągnęła mocniej kaptur na głowę i lekko powątpiewając ruszyła przed siebie. Gdy mijała policjanta jej serce zaczęło szaleńczo bić. Jednak udało jej się go minąć nie zwracając na siebie uwagi. Z ulgi westchnęła i się rozluźniła. Po chwili usłyszała.
- Hej ty!
Kątem oka zobaczyła, że stróż prawa idzie w jej kierunku. Nie wiele myśląc puściła się pędem przed siebie, taranując ludzi wokół. Usłyszała, że mężczyzna ją goni. Przyśpieszyła i skręciła w prawo. Biegła ile sił w nogach. Lekko zwróciła głowę do tyłu i ujrzała, że ma wielką przewagę nad policjantem. Przyśpieszyła. W ostatniej chwili zobaczyła ciemną uliczkę. Skręciła i schowała się za podwójnym kontenerem na śmieci.
Plecami oparła się o ścianę. Spróbowała uspokoić oddech i nasłuchiwała szybkich kroków mężczyzny. Po chwili faktycznie przebiegł koło zaułka, ale nie zatrzymując się pobiegł dalej. "Albo to mój szczęśliwy dzień, albo on był kompletnym idiotą." pomyślała i podrapała rękę. Jednak zamiast własnej skóry dotknęła czegoś włochatego. Spojrzała na dłoń i ujrzała wielkiego, włochatego pająka. Strzęsła rękę i natychmiast wstała. Z jej ust wydobył się okrzyk przerażenia. Rozejrzała się po zaułku. Wszędzie roiło się od pająków i szczurów. Z nie ukrywaną odrazą udała się ku głównej ulicy. "Że też w takim mieście, są takie ulice". Ktoś zagrodził jej drogę. Już myślała, że to ten gliniarz, ale nie. Postura się różniła, a kiedy się zbliżył mogła dojrzeć, że facet jest przystojniejszy od tamtego. Był wysoki, szczupły, z ciemnymi włosami przeczesanymi na prawą stronę. Jego czarne oczy wpatrywały się w dziewczynę. Dostrzegła również, że nad okiem ma tatuaż, dwa połączone półkola.
Podszedł do niej i zdjął kaptur jej niebieskiej bluzy. Jej blond kucyk lekko zafalował, gdy w końcu wydostał się z pod materiału. Strach sparaliżował jej ciało. Ucieczka przed policjantem to jedno, ale bycie sam na sam z mężczyzną w ciemnym zaułku to zupełnie inna sprawa.
- Co taka urocza, dziewczynka jak ty robi w tak brudnym miejscu jak to? - zapytał miękko i zbliżył swoją twarz do jej policzka. Zaciągnął się jej zapachem i kontynuował - Czyżbyś się zgubiła? Tatusiek Bora pomoże ci się odnaleźć.
Powiedział i chwycił ją jedną dłonią za policzek, a drugą przytrzymał jej dłoń w razie gdyby chciała uciec.
"Chwila. Tatusiek?". Lucy zaczęła się zastanawiać nad sensem wypowiedzianych przez niego słów. Nie minęła chwila, a paraliż ustąpił strachowi i obrzydzeniu.
- Zboczeniec! - krzyknęła.
- Wolę określenie "koneser kobiet" - mruknął i przesunął swoją twarz do zagłębienia w jej szyi i złożył tam pocałunek. Lucy wyrwała mu się i odskoczyła jak najdalej mogła. Zaczęła się powoli cofać, ale długo nie trwało a napotkała za sobą opór. Przełknęła nerwowo ślinę. W jej umyśle zawitały przerażające wizje tego, co może jej zrobić ten cały Bora.
- Nie uciekaj, skarbie. Zajmę się tobą, Dam ci dach nad głową i przyjemną prace....
"Świetnie! Nie dość, że zboczeniec to jeszcze alfons!" pomyślała i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu jakieś broni. Nie daleko zauważyła deskę. "Musi wystarczyć" dodała sobie otuchy i powoli kierowała się w stronę prowizorycznej broni.
Bora jakby wyczuł co chodzi dziewczynie po głowie doskoczył do niej i całym swoim ciałem przyparł ją do muru. Wierzgała się pod nim, próbowała go odsunąć, ale był za silny. Wtedy coś nagle w niego wleciało, uderzył w Lucy, a biedna dziewczyna została wręcz zmiażdżona.
Mężczyzna puścił Lucy i odwrócił się w celu sprawdzenia co go atakuje. Pod jego nogami leżał różowo włosy chłopak. Pomasował się po głowie i wstał.
- Sorki - uśmiechnął się szeroko - Nie zauważyłem pana. - spojrzał ponad ramieniem ciemnowłosego, spróbował przywołać na twarzy wyraz powagi, ale mu się nie udało ponieważ na jego twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech, jak zdał sobie sprawę co tu się święci.
" Świetnie! Może mnie uratuje!" pomyślała Lucy z nadzieją.
- To ja wam nie będę przeszkadzał gołąbeczki... Hah... - i skierował się do wyjścia z zaułka.
Dziewczyna nie wiedziała jak ma zareagować. Dalej trwać w szoku? A może pozwolić, aby gniew ją opanował i mu zdzielić? Ale jeszcze jest ten Bora... Nie wiele myśląc wybrała drugą opcje. Zebrała się w sobie, odepchnęła zaskoczonego alfonsa z całej siły i podbiegła do różowowłosego. Cała aż kipiała z gniewu. Zamachnęła się, ale "wybawiciel" od siedmiu boleści zareagował w porę i zatrzymał nadlatującą pięść.
- Hej! O co ci chodzi? - spytał - Przecież nie uszkodziłem poważnie twojego chłopaka...
- Mojego kogo?! Z czego wywnioskowałeś, że jest moim chłopakiem?! Po tym jak trzęsłam się przed nim ze strachu przyduszona do muru?! Czy ty jesteś normalny!? - wykorzystując chwilę nieuwagi, zdzieliła różowowłosego.
Chwycił się za głowę i zaczął się nad czymś intensywnie zastanawiać.
- Ten dupek twierdzi, że nie. Staruszek twierdzi, że nikt z nas nie jest. Ale Mircia zawsze jest pełna nadziei i ogólnie pozytywnie nastawiona, więc wierzy, że jednak tak... - powiedział po chwili. Lucy nie wiedząc o czym on gada, stwierdziła że urwał się z wariatkowa.
"Teraz mam szanse, ten pedzio nie wygląda na silnego." Pomyślał Bora i rzucił się w kierunku rozmawiającej pary. Odepchnął blondynę, z zamiarem wpierw załatwienia chłopaka. Jednak źle go ocenił. Po chwili szarpaniny młodszy z dwójki przyciskał do ziemi nieprzytomnego alfonsa.
- Chyba ci poddusiłem chłopaka... - stwierdził i wstał z nad ciała.
- To nie jest mój chłopak!- wydarła się dziewczyna. - Eh... Nie ważne. Tak czy siak powinnam ci podziękować. Gdyby nie ty... - zamarła... właśnie co? Skrzywdziłby ją, to na pewno. A potem? Zabrał do "domu" czy zabił? Na samą myśl przeszły ją ciarki. "Uratował mi życie." - Co powiesz abym postawiła ci obiad?
- Z przyjemnością! - zawołał, ale po chwili zmarkotniał. - Teraz nie mogę.
- Dlaczego?
Do zaułka zbliżała się grupa ludzi. Dość spora, bo hałas kroków był nie do zniesienia. W wejściu do tej obskurnej uliczki stanęła grupa policjantów. Każdy rozeźlony i zasapany.Różowo włosy przywołał swój wielki, szczery uśmiech i powiedział.
- Bo goni mnie policja.
Stróże prawa rzucili się na Lucy i jej wybawiciela. Dziewczyna spanikowała. Ucieczka przed jednym, ujdzie, ale nie przed hordą w dodatku w ślepej uliczce!
- Chodź! - zawołał i chwycił ją za rękę. Pociągnął ją na tyły zaułka i złapał za zwisającą drabinę, która prowadziła na schody przeciwpożarowe, a których wcześniej nie widziała. Zaczął ją siłą wpychać na nią. Lucy cała zszokowana nie mogła się poruszać. W końcu zdenerwowany chłopak chwycił ją mocno w pasie, przerzucił sobie przez ramię i jedną ręką zaczął się wspinać. Lucy wierzgała i kopała, aby ją puścił.
Nie minęła chwila, a już pędził po schodach i zbliżał się do dachu budynku. Tam postawił wyrywającą się dziewczynę.
- Jak ty się w ogóle nazywasz? - spytała.
- Huh? Aa.... Dragneel. Natsu Dragneel.
- A więc... NATSU DRAGNEEL! ZWARIOWAŁEŚ!?
- Już dawno - odpowiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Chwycił ją ponownie za rękę i zaciągnął na drugi koniec dachu. Rozejrzał się i uważnie przypatrzył przestrzeni dzielącej dwa budynki. - Hm... Będziemy musieli skakać.
- Co?! Jakie musieli? Sam sobie skacz, samobójco! - Lucy przyjęła typową pozę obrażonej kobiety. Nie podobało jej się to wszystko. Najpierw ten alfons, teraz ten czubek, którego goni cała policja Hargeonu, w dodatku wspinaczka i jeszcze skakanie. A mogła nie uciekać z domu... Nie. Szybko otrząsła się z tych myśli. Wszędzie, byle nie tam. Spojrzała na chłopaka, przyglądała mu się jak szykuje się do skoku. Za nimi słyszała zbliżającą się policję. "Hm... Uciekłam z domu, ojciec mnie szuka, a sama na ulicy nie jestem bardziej bezpieczna niż z tym świrem. Raz się żyje!" Zdecydowała i zdjęła swoje kozaki. Odsunęła się trochę od krawędzi i ostatni raz spojrzała się za siebie. Stróże prawa byli już blisko. "To jak skakanie z drzewa. Często to robiłaś. Pamiętasz? Już wtedy chciałaś stamtąd uciec. Dlatego bawiłaś się z Lokim. Skakaliście po drzewach, rzucaliście błotem. Ojciec dostawał szału. Właśnie. Wyobraź sobie jego wściekłość. Latająca brew nad prawym okiem, lekko otwarte usta i czerwoną twarz. A teraz uczucie spełnienia jakie cię wtedy ogarniało" wspominała. Mając nadal zamknięte oczy ruszyła. Na wyczucie otwarła je i odbiła się od krawędzi. Przebierając nogami w powietrzu zbliżała się do drugiego dachu. Poczuła twardy grunt pod stopami. Udało się! Nagle poczuła jak spada. Zbyt szybko zaczęła świętować, straciła równowagę i przechyliła się do tyłu. "Więc jednak umrę." pomyślała i zamknęła oczy. Ktoś ją chwycił za rękę. "Co jest?" Uchyliła powieki i ujrzała burzę różowych włosów. Natsu wciągał ją z powrotem na dach. Nie miała czasu mu podziękować, bo szarpnął ją gwałtownie i popędził przed siebie.
Zbiegli po schodach pożarowych drugiego budynku. Biegli na łeb na szyje, nie obracając się. Uciekali dopóki nie padli ze zmęczenia. Natsu runął jak długi na trawę, a Lucy łapała oddech przytrzymując się drzewa.
Nagle usłyszała śmiech. Głośny i gładki. Spojrzała na roześmianą twarz różowowłosego.
- I z czego się śmiejesz? - spytała niby to rozeźlona, ale tak naprawdę słysząc jego radość sama miała ochotę wybuchnąć. Wiele razy uciekała przed stróżami prawa, ale to co dzisiaj zrobiła zaskoczyło ją samą.
- A czy musi być jakiś powód? - zapytał - Jeżeli masz ochotę to się śmiej, niech patrzą na ciebie jak na wariata, ale nikt nie ma prawa zabronić bycia szczęśliwym. A każdy, nawet najgłupszy powód do radości jest dobry. Ważne by był szczery. - spojrzała na niego i zdała sobie sprawę, że on ciągle się uśmiecha. Nie ważne czy goniła ich policja, czy wleciał na Bore. Uśmiech zawsze gościł na jego twarzy. - A po za tym. Życie jest zbyt krótkie i brutalne aby rozpaczać. Nigdy nie wiesz co cię czeka. Wolisz spędzić cały żywot jako burak? Miej coś z tego, baw się, szalej.
Nieprawdopodobne, ale będąc u ojca cały czas starała się zmienić. Wiedziała, że nie pasuje do tego całego koncernu Heartfilii. Że nie dla niej są sztywne bale i cała ta etykieta. Próbowała się dopasować, ale za którymś razem dała sobie spokój, nie potrafiła zmienić tego jaka jest. Ojciec był wściekły, gdy się go nie słuchała. Ale to ją tylko pobudzało to dalszego bycia sobą. Była za to krytykowana. Na każdym kroku spotykała się z dezaprobatą. A przecież ona chciała być szczęśliwa! I teraz wiedziała, że ucieczka z domu to był najwspanialszy pomysł w jej życiu. Bo spotkała jego. Natsu. Osobę tak optymistycznie nastawioną do życia. Beztroską i radosną. Po raz pierwszy od długiego czasu uśmiechnęła się. Szczerze.
- Natsu? - spytała po chwili milczenia.
- Tak? - odpowiedział, wylegując się nadal na trawie.
- A tak w ogóle to dlaczego cała policja Hargeonu cię goniła? - od dłuższego czasu to pytanie ją nurtowało.
- Hah - zaśmiał się - To całkiem zabawne. Podpaliłem katedrę.
Lucy zabrakło słów.
- Co zrobiłeś? - spytała nie dowierzając.
- Podpaliłem katedrę, przypadkowo. A po za tym mają jeszcze jedną... - zaczął się tłumaczyć. Napotkał jej spojrzenie i przełknął nerwowo ślinę. Podniósł się do pozycji siedzącej i kontynuował - Więc... to naprawdę było przypadkowo! Właśnie koło niej przechodziłem i ktoś nadbiegał z naprzeciwka, coś trzymając. Za nim ktoś się darł. Więc niewiele myśląc zagrodziłem mu drogę. Zaczęliśmy się szarpać. Z kieszeni musiała mi wypaść laska dynamitu i poturlała się pod katedrę. Kiedy tak się z nim szarpałem potrąciliśmy jakiegoś kolesia. Który się potem okazał połykaczem ognia. A potem możesz się domyślić co się stało. - niepewnie się wyszczerzył.
- Natsu... - zaczęła - PO KIEGO GRZYBA MIAŁEŚ DYNAMIT W KIESZENI!?
Spojrzał się na nią jak na idiotkę.
- Zawsze mam przy sobie dynamit. Na wszelki wypadek.
Lucy się załamała. Ludzie noszą przy sobie kastety, noże, pistolety, gazy łzawiące czy coś. I to jest zrozumiałe, ale.... ale dynamit?
- Ty naprawdę jesteś nienormalny!
Potwierdził to tylko się wyszczerzając.
- A ty? Dlaczego uciekałaś? - zapytał.
- Chciałabym sprostować, że mnie uprowadziłeś. Sama nie weszłam na te schody.
- Ale nie musiałaś skakać. Mogłaś tam na nich zaczekać. A jednak skoczyłaś. Uciekałaś. Dlaczego? - drążył temat.
- Cóż. Parę lat temu uciekłam z domu. A od paru miesięcy ojciec mnie szuka. Ja nie chcę do niego wracać. - popatrzyła na niego ze smutkiem.
Chłopak wstał i podał dziewczynie rękę, aby zrobiła to samo. W milczeniu przeszli lasek i zatrzymali się dopiero na dworcu kolejowym. Natsu ogarnął wzrokiem tablice odjazdów i zaciągnął Lucy do jednego z pociągów. Schowali się w ostatnim, bagażowym, wagonie. Usiedli za jakimiś skrzyniami.
- Dokąd jedziemy? - spytała Lucy. Normalnie nie dała by się tak łatwo wywieźć obcemu facetowi z miasta, ale czuła że może mu zaufać.
- Mówiłaś, że uciekłaś z domu. Znam miejsce gdzie będziesz świetnie pasować. - znowu się uśmiechnął.
Mimowolnie jej kąciki ust również się podniosły.
- Co to za miejsce? - dociekała.
- Ośrodek wychowawczy Fairy Tail.
- Fairy Tail? Ale czy żeby trafić do ośrodka nie trzeba jakiś papierów czy coś? Mocy prawa czy czegoś?
- Phi! Daj sobie spokój z prawem. Gdyby staruszek się tym przejmował to ośrodek świeciłby pustkami. - rozsiadł się wygodnie i kontynuował - Co prawda paru z nas jest tam zapisanych, ale w świetle prawa, gdy osiągniemy pełnoletność musimy się stamtąd wynieść. Jednak staruszek o to nie dba. Niektórzy trafili tam parę miesięcy przed osiemnastką. Mając na swoim koncie wiele złych rzeczy. I co? Mieli by opuścić swój nowy dom? Wierzysz, że w parę miesięcy mogli by się zrehabilitować? Kiedy tylko zostali by znów sami zaczęliby na nowo łamać prawo. Staruszek mówi: "Każdy kto chce podążać drogą światła może zostać tu i naprawiać swoje błędy, nie jest nic złego w tym że chcemy to robić z kimś. Samemu o wiele łatwiej wpaść w ręce zła. Wielu z was się o tym przekonało. Rodziny się nie wybiera, ale wy dostaliście tę szansę, dlatego dbajcie o siebie. A teraz Mircia przynieś no tu piwo!" W świetle prawa ośrodek jest dla młodzieży, ale znajdziesz tam osoby w różnym wieku. Nie powinno ich tam być, ale staruszek w razie kontroli mówi, że to odwiedzający.
Pociąg ruszył. Natsu cały zzieleniał. Marudząc i narzekając jak mu nie dobrze przez całą podróż.
Naciągnęła mocniej kaptur na głowę i lekko powątpiewając ruszyła przed siebie. Gdy mijała policjanta jej serce zaczęło szaleńczo bić. Jednak udało jej się go minąć nie zwracając na siebie uwagi. Z ulgi westchnęła i się rozluźniła. Po chwili usłyszała.
- Hej ty!
Kątem oka zobaczyła, że stróż prawa idzie w jej kierunku. Nie wiele myśląc puściła się pędem przed siebie, taranując ludzi wokół. Usłyszała, że mężczyzna ją goni. Przyśpieszyła i skręciła w prawo. Biegła ile sił w nogach. Lekko zwróciła głowę do tyłu i ujrzała, że ma wielką przewagę nad policjantem. Przyśpieszyła. W ostatniej chwili zobaczyła ciemną uliczkę. Skręciła i schowała się za podwójnym kontenerem na śmieci.
Plecami oparła się o ścianę. Spróbowała uspokoić oddech i nasłuchiwała szybkich kroków mężczyzny. Po chwili faktycznie przebiegł koło zaułka, ale nie zatrzymując się pobiegł dalej. "Albo to mój szczęśliwy dzień, albo on był kompletnym idiotą." pomyślała i podrapała rękę. Jednak zamiast własnej skóry dotknęła czegoś włochatego. Spojrzała na dłoń i ujrzała wielkiego, włochatego pająka. Strzęsła rękę i natychmiast wstała. Z jej ust wydobył się okrzyk przerażenia. Rozejrzała się po zaułku. Wszędzie roiło się od pająków i szczurów. Z nie ukrywaną odrazą udała się ku głównej ulicy. "Że też w takim mieście, są takie ulice". Ktoś zagrodził jej drogę. Już myślała, że to ten gliniarz, ale nie. Postura się różniła, a kiedy się zbliżył mogła dojrzeć, że facet jest przystojniejszy od tamtego. Był wysoki, szczupły, z ciemnymi włosami przeczesanymi na prawą stronę. Jego czarne oczy wpatrywały się w dziewczynę. Dostrzegła również, że nad okiem ma tatuaż, dwa połączone półkola.
Podszedł do niej i zdjął kaptur jej niebieskiej bluzy. Jej blond kucyk lekko zafalował, gdy w końcu wydostał się z pod materiału. Strach sparaliżował jej ciało. Ucieczka przed policjantem to jedno, ale bycie sam na sam z mężczyzną w ciemnym zaułku to zupełnie inna sprawa.
- Co taka urocza, dziewczynka jak ty robi w tak brudnym miejscu jak to? - zapytał miękko i zbliżył swoją twarz do jej policzka. Zaciągnął się jej zapachem i kontynuował - Czyżbyś się zgubiła? Tatusiek Bora pomoże ci się odnaleźć.
Powiedział i chwycił ją jedną dłonią za policzek, a drugą przytrzymał jej dłoń w razie gdyby chciała uciec.
"Chwila. Tatusiek?". Lucy zaczęła się zastanawiać nad sensem wypowiedzianych przez niego słów. Nie minęła chwila, a paraliż ustąpił strachowi i obrzydzeniu.
- Zboczeniec! - krzyknęła.
- Wolę określenie "koneser kobiet" - mruknął i przesunął swoją twarz do zagłębienia w jej szyi i złożył tam pocałunek. Lucy wyrwała mu się i odskoczyła jak najdalej mogła. Zaczęła się powoli cofać, ale długo nie trwało a napotkała za sobą opór. Przełknęła nerwowo ślinę. W jej umyśle zawitały przerażające wizje tego, co może jej zrobić ten cały Bora.
- Nie uciekaj, skarbie. Zajmę się tobą, Dam ci dach nad głową i przyjemną prace....
"Świetnie! Nie dość, że zboczeniec to jeszcze alfons!" pomyślała i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu jakieś broni. Nie daleko zauważyła deskę. "Musi wystarczyć" dodała sobie otuchy i powoli kierowała się w stronę prowizorycznej broni.
Bora jakby wyczuł co chodzi dziewczynie po głowie doskoczył do niej i całym swoim ciałem przyparł ją do muru. Wierzgała się pod nim, próbowała go odsunąć, ale był za silny. Wtedy coś nagle w niego wleciało, uderzył w Lucy, a biedna dziewczyna została wręcz zmiażdżona.
Mężczyzna puścił Lucy i odwrócił się w celu sprawdzenia co go atakuje. Pod jego nogami leżał różowo włosy chłopak. Pomasował się po głowie i wstał.
- Sorki - uśmiechnął się szeroko - Nie zauważyłem pana. - spojrzał ponad ramieniem ciemnowłosego, spróbował przywołać na twarzy wyraz powagi, ale mu się nie udało ponieważ na jego twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech, jak zdał sobie sprawę co tu się święci.
" Świetnie! Może mnie uratuje!" pomyślała Lucy z nadzieją.
- To ja wam nie będę przeszkadzał gołąbeczki... Hah... - i skierował się do wyjścia z zaułka.
Dziewczyna nie wiedziała jak ma zareagować. Dalej trwać w szoku? A może pozwolić, aby gniew ją opanował i mu zdzielić? Ale jeszcze jest ten Bora... Nie wiele myśląc wybrała drugą opcje. Zebrała się w sobie, odepchnęła zaskoczonego alfonsa z całej siły i podbiegła do różowowłosego. Cała aż kipiała z gniewu. Zamachnęła się, ale "wybawiciel" od siedmiu boleści zareagował w porę i zatrzymał nadlatującą pięść.
- Hej! O co ci chodzi? - spytał - Przecież nie uszkodziłem poważnie twojego chłopaka...
- Mojego kogo?! Z czego wywnioskowałeś, że jest moim chłopakiem?! Po tym jak trzęsłam się przed nim ze strachu przyduszona do muru?! Czy ty jesteś normalny!? - wykorzystując chwilę nieuwagi, zdzieliła różowowłosego.
Chwycił się za głowę i zaczął się nad czymś intensywnie zastanawiać.
- Ten dupek twierdzi, że nie. Staruszek twierdzi, że nikt z nas nie jest. Ale Mircia zawsze jest pełna nadziei i ogólnie pozytywnie nastawiona, więc wierzy, że jednak tak... - powiedział po chwili. Lucy nie wiedząc o czym on gada, stwierdziła że urwał się z wariatkowa.
"Teraz mam szanse, ten pedzio nie wygląda na silnego." Pomyślał Bora i rzucił się w kierunku rozmawiającej pary. Odepchnął blondynę, z zamiarem wpierw załatwienia chłopaka. Jednak źle go ocenił. Po chwili szarpaniny młodszy z dwójki przyciskał do ziemi nieprzytomnego alfonsa.
- Chyba ci poddusiłem chłopaka... - stwierdził i wstał z nad ciała.
- To nie jest mój chłopak!- wydarła się dziewczyna. - Eh... Nie ważne. Tak czy siak powinnam ci podziękować. Gdyby nie ty... - zamarła... właśnie co? Skrzywdziłby ją, to na pewno. A potem? Zabrał do "domu" czy zabił? Na samą myśl przeszły ją ciarki. "Uratował mi życie." - Co powiesz abym postawiła ci obiad?
- Z przyjemnością! - zawołał, ale po chwili zmarkotniał. - Teraz nie mogę.
- Dlaczego?
Do zaułka zbliżała się grupa ludzi. Dość spora, bo hałas kroków był nie do zniesienia. W wejściu do tej obskurnej uliczki stanęła grupa policjantów. Każdy rozeźlony i zasapany.Różowo włosy przywołał swój wielki, szczery uśmiech i powiedział.
- Bo goni mnie policja.
Stróże prawa rzucili się na Lucy i jej wybawiciela. Dziewczyna spanikowała. Ucieczka przed jednym, ujdzie, ale nie przed hordą w dodatku w ślepej uliczce!
- Chodź! - zawołał i chwycił ją za rękę. Pociągnął ją na tyły zaułka i złapał za zwisającą drabinę, która prowadziła na schody przeciwpożarowe, a których wcześniej nie widziała. Zaczął ją siłą wpychać na nią. Lucy cała zszokowana nie mogła się poruszać. W końcu zdenerwowany chłopak chwycił ją mocno w pasie, przerzucił sobie przez ramię i jedną ręką zaczął się wspinać. Lucy wierzgała i kopała, aby ją puścił.
Nie minęła chwila, a już pędził po schodach i zbliżał się do dachu budynku. Tam postawił wyrywającą się dziewczynę.
- Jak ty się w ogóle nazywasz? - spytała.
- Huh? Aa.... Dragneel. Natsu Dragneel.
- A więc... NATSU DRAGNEEL! ZWARIOWAŁEŚ!?
- Już dawno - odpowiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Chwycił ją ponownie za rękę i zaciągnął na drugi koniec dachu. Rozejrzał się i uważnie przypatrzył przestrzeni dzielącej dwa budynki. - Hm... Będziemy musieli skakać.
- Co?! Jakie musieli? Sam sobie skacz, samobójco! - Lucy przyjęła typową pozę obrażonej kobiety. Nie podobało jej się to wszystko. Najpierw ten alfons, teraz ten czubek, którego goni cała policja Hargeonu, w dodatku wspinaczka i jeszcze skakanie. A mogła nie uciekać z domu... Nie. Szybko otrząsła się z tych myśli. Wszędzie, byle nie tam. Spojrzała na chłopaka, przyglądała mu się jak szykuje się do skoku. Za nimi słyszała zbliżającą się policję. "Hm... Uciekłam z domu, ojciec mnie szuka, a sama na ulicy nie jestem bardziej bezpieczna niż z tym świrem. Raz się żyje!" Zdecydowała i zdjęła swoje kozaki. Odsunęła się trochę od krawędzi i ostatni raz spojrzała się za siebie. Stróże prawa byli już blisko. "To jak skakanie z drzewa. Często to robiłaś. Pamiętasz? Już wtedy chciałaś stamtąd uciec. Dlatego bawiłaś się z Lokim. Skakaliście po drzewach, rzucaliście błotem. Ojciec dostawał szału. Właśnie. Wyobraź sobie jego wściekłość. Latająca brew nad prawym okiem, lekko otwarte usta i czerwoną twarz. A teraz uczucie spełnienia jakie cię wtedy ogarniało" wspominała. Mając nadal zamknięte oczy ruszyła. Na wyczucie otwarła je i odbiła się od krawędzi. Przebierając nogami w powietrzu zbliżała się do drugiego dachu. Poczuła twardy grunt pod stopami. Udało się! Nagle poczuła jak spada. Zbyt szybko zaczęła świętować, straciła równowagę i przechyliła się do tyłu. "Więc jednak umrę." pomyślała i zamknęła oczy. Ktoś ją chwycił za rękę. "Co jest?" Uchyliła powieki i ujrzała burzę różowych włosów. Natsu wciągał ją z powrotem na dach. Nie miała czasu mu podziękować, bo szarpnął ją gwałtownie i popędził przed siebie.
Zbiegli po schodach pożarowych drugiego budynku. Biegli na łeb na szyje, nie obracając się. Uciekali dopóki nie padli ze zmęczenia. Natsu runął jak długi na trawę, a Lucy łapała oddech przytrzymując się drzewa.
Nagle usłyszała śmiech. Głośny i gładki. Spojrzała na roześmianą twarz różowowłosego.
- I z czego się śmiejesz? - spytała niby to rozeźlona, ale tak naprawdę słysząc jego radość sama miała ochotę wybuchnąć. Wiele razy uciekała przed stróżami prawa, ale to co dzisiaj zrobiła zaskoczyło ją samą.
- A czy musi być jakiś powód? - zapytał - Jeżeli masz ochotę to się śmiej, niech patrzą na ciebie jak na wariata, ale nikt nie ma prawa zabronić bycia szczęśliwym. A każdy, nawet najgłupszy powód do radości jest dobry. Ważne by był szczery. - spojrzała na niego i zdała sobie sprawę, że on ciągle się uśmiecha. Nie ważne czy goniła ich policja, czy wleciał na Bore. Uśmiech zawsze gościł na jego twarzy. - A po za tym. Życie jest zbyt krótkie i brutalne aby rozpaczać. Nigdy nie wiesz co cię czeka. Wolisz spędzić cały żywot jako burak? Miej coś z tego, baw się, szalej.
Nieprawdopodobne, ale będąc u ojca cały czas starała się zmienić. Wiedziała, że nie pasuje do tego całego koncernu Heartfilii. Że nie dla niej są sztywne bale i cała ta etykieta. Próbowała się dopasować, ale za którymś razem dała sobie spokój, nie potrafiła zmienić tego jaka jest. Ojciec był wściekły, gdy się go nie słuchała. Ale to ją tylko pobudzało to dalszego bycia sobą. Była za to krytykowana. Na każdym kroku spotykała się z dezaprobatą. A przecież ona chciała być szczęśliwa! I teraz wiedziała, że ucieczka z domu to był najwspanialszy pomysł w jej życiu. Bo spotkała jego. Natsu. Osobę tak optymistycznie nastawioną do życia. Beztroską i radosną. Po raz pierwszy od długiego czasu uśmiechnęła się. Szczerze.
- Natsu? - spytała po chwili milczenia.
- Tak? - odpowiedział, wylegując się nadal na trawie.
- A tak w ogóle to dlaczego cała policja Hargeonu cię goniła? - od dłuższego czasu to pytanie ją nurtowało.
- Hah - zaśmiał się - To całkiem zabawne. Podpaliłem katedrę.
Lucy zabrakło słów.
- Co zrobiłeś? - spytała nie dowierzając.
- Podpaliłem katedrę, przypadkowo. A po za tym mają jeszcze jedną... - zaczął się tłumaczyć. Napotkał jej spojrzenie i przełknął nerwowo ślinę. Podniósł się do pozycji siedzącej i kontynuował - Więc... to naprawdę było przypadkowo! Właśnie koło niej przechodziłem i ktoś nadbiegał z naprzeciwka, coś trzymając. Za nim ktoś się darł. Więc niewiele myśląc zagrodziłem mu drogę. Zaczęliśmy się szarpać. Z kieszeni musiała mi wypaść laska dynamitu i poturlała się pod katedrę. Kiedy tak się z nim szarpałem potrąciliśmy jakiegoś kolesia. Który się potem okazał połykaczem ognia. A potem możesz się domyślić co się stało. - niepewnie się wyszczerzył.
- Natsu... - zaczęła - PO KIEGO GRZYBA MIAŁEŚ DYNAMIT W KIESZENI!?
Spojrzał się na nią jak na idiotkę.
- Zawsze mam przy sobie dynamit. Na wszelki wypadek.
Lucy się załamała. Ludzie noszą przy sobie kastety, noże, pistolety, gazy łzawiące czy coś. I to jest zrozumiałe, ale.... ale dynamit?
- Ty naprawdę jesteś nienormalny!
Potwierdził to tylko się wyszczerzając.
- A ty? Dlaczego uciekałaś? - zapytał.
- Chciałabym sprostować, że mnie uprowadziłeś. Sama nie weszłam na te schody.
- Ale nie musiałaś skakać. Mogłaś tam na nich zaczekać. A jednak skoczyłaś. Uciekałaś. Dlaczego? - drążył temat.
- Cóż. Parę lat temu uciekłam z domu. A od paru miesięcy ojciec mnie szuka. Ja nie chcę do niego wracać. - popatrzyła na niego ze smutkiem.
Chłopak wstał i podał dziewczynie rękę, aby zrobiła to samo. W milczeniu przeszli lasek i zatrzymali się dopiero na dworcu kolejowym. Natsu ogarnął wzrokiem tablice odjazdów i zaciągnął Lucy do jednego z pociągów. Schowali się w ostatnim, bagażowym, wagonie. Usiedli za jakimiś skrzyniami.
- Dokąd jedziemy? - spytała Lucy. Normalnie nie dała by się tak łatwo wywieźć obcemu facetowi z miasta, ale czuła że może mu zaufać.
- Mówiłaś, że uciekłaś z domu. Znam miejsce gdzie będziesz świetnie pasować. - znowu się uśmiechnął.
Mimowolnie jej kąciki ust również się podniosły.
- Co to za miejsce? - dociekała.
- Ośrodek wychowawczy Fairy Tail.
- Fairy Tail? Ale czy żeby trafić do ośrodka nie trzeba jakiś papierów czy coś? Mocy prawa czy czegoś?
- Phi! Daj sobie spokój z prawem. Gdyby staruszek się tym przejmował to ośrodek świeciłby pustkami. - rozsiadł się wygodnie i kontynuował - Co prawda paru z nas jest tam zapisanych, ale w świetle prawa, gdy osiągniemy pełnoletność musimy się stamtąd wynieść. Jednak staruszek o to nie dba. Niektórzy trafili tam parę miesięcy przed osiemnastką. Mając na swoim koncie wiele złych rzeczy. I co? Mieli by opuścić swój nowy dom? Wierzysz, że w parę miesięcy mogli by się zrehabilitować? Kiedy tylko zostali by znów sami zaczęliby na nowo łamać prawo. Staruszek mówi: "Każdy kto chce podążać drogą światła może zostać tu i naprawiać swoje błędy, nie jest nic złego w tym że chcemy to robić z kimś. Samemu o wiele łatwiej wpaść w ręce zła. Wielu z was się o tym przekonało. Rodziny się nie wybiera, ale wy dostaliście tę szansę, dlatego dbajcie o siebie. A teraz Mircia przynieś no tu piwo!" W świetle prawa ośrodek jest dla młodzieży, ale znajdziesz tam osoby w różnym wieku. Nie powinno ich tam być, ale staruszek w razie kontroli mówi, że to odwiedzający.
Pociąg ruszył. Natsu cały zzieleniał. Marudząc i narzekając jak mu nie dobrze przez całą podróż.
Las, niedaleko Akane Beach, na południowy wschód od Magnolii
- Gajeel-sama daleko jeszcze? Juvia sądzi, że powinniśmy zrobić postój. - Powiedziała wysoka, niebiesko włosa kobieta. W odpowiedzi usłyszała tylko złowrogie warknięcie. Przewróciła oczyma i spojrzała na owego mężczyznę. Wysoki, dobrze zbudowany. Jego ciemne i długie włosy kołysały się za każdym razem, gdy robił krok naprzód. Szła za nim więc nie mogła zobaczyć jego twarzy, ale znała ją na pamięć. Czerwone oczy, kolczyki w brwiach, nosie oraz podbródku. I te wiecznie wykrzywione w grymasie usta. Znali się od tak dawna. I mimo, że wydawał się groźny wcale taki nie był. Znaczy kiedy się go nie wkurzyło. - Oui, oui... Popieram Juvie. Powinniśmy zrobić postój. I coś zjeść. A co ty na to Totomaru? - zielono włosy francuz z monoklem w oku spojrzał na swojego towarzysza. Totomaru był wysoki i szczupły, swoje czarno białe włosy wiązał w kucyk, przez twarz przechodzi tatuaż w postaci paska. Jego ręka zawsze spoczywała na katanie uczepionej paska.
- Jestem cholernie głodny - mruknął.
- To takie smuuuutneeee! - zawył idący na samym tyle potężny mężczyzna, ubrany w zielony płaszcz i kapelusz. Szczególną cechą są oczy zasłonięte białą przepaską.
- Dobra! - Gajeel zatrzymał się i usiadł pod najbliższym drzewem. Reszta poszła w jego ślady. Wyjęli prowiant i zaczęli jeść.
Wracali do Magnolii już jakiś tydzień, a wszystko przez to, że czarno włosy zawsze upiera się, że nie wsiądzie do żadnego środka lokomocji. Mogli go nie posłuchać, zostawić. Jednak co wtedy z ich zespołem? To był jedyny warunek jakiego zażądał. Zgodzili się i zyskali wokalistę zespołu.
- Jak wrócimy do Magnolii to co dalej? - zapytał Totomaru.
- Gajeel-sama chciał wstąpić do Fairy Tail - odpowiedziała Juvia.
- Non, non... Słyszałem jak mówił coś o jakiejś Samancie - dodał Sol.
- Gajeel-sama! Nie mówiłeś, że się zakochałeś! Juvia gratuluje!
-To takie smuuuuteeee! Już nie długo Gajeel zostanie wyrwany nam przez jakąś Samante! - chlipał Aria.
- A chociaż ładna? - zainteresował się Totomaru.
"Debile" skwitował Gajeel.
- Idziemy do Fairy Tail, muszę spotkać się z SALAMANDREM.
- Gajeel woli facetów? - zdziwiła się Juvia.
_____________________
Dziękuję wszystkim czytającym i przepraszam za błędy ;-;
Dziękuję wszystkim czytającym i przepraszam za błędy ;-;
Ookeeejj... Rozdział ogólnie mi siè podoba. Zwłaszcza wizja Natsu, któremu wypada dynamit! Jużs słyszę to jedno wielkie "UPS!" Poza tym kiedy już używasz czasu przeszłego, czas taraźniejszy źle brzmi. Poza tym raz napisałaś Haregon zamiast Hargeon. Więcej błędów nie widziałam. Przesyłam wenę do kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńTak wiem, muszę popracować nad tymi czasami :/ Jeszcze się tak zastanawiam czy dialogi nie są za drętwe? Nigdy sobie z nimi nie radziłam :/
UsuńNazwa już poprawiona :]
Bądź co bądź trzeba było jakoś wstawić skłonności piromanśkie do postaci Natsu xD
Dziękuję ^^ Cieszę się na widok każdego komentarza :D
Natsu-piroman-Superman ratuje dziewice w opałach! Brakuje mu tylko odpowiedniego podkładu muzycznego i peleryny... Aaa! To dlatego Gajeel go szuka! XD Tylko kto mu pelerynkę uszyje? ;-;
UsuńA tak bardziej na serio: jakoś tak się domyślałam, że ta postać w kapturze to pewnie Lucy C: I Bora ją chciał tenteges...
"- Zboczeniec!- krzyknęła.
-Wolę określenie "koneser kobiet"- mruknął" - hahaha :D Nie no, spoko xD
"-Hah-zaśmiał się- To całkiem zabawne. -Podpaliłem katedre.
Lucy zabrakło słów.
-Co zrobiłeś?-spytała niedowierzając.
-Podpaliłem katedre, przypadkowo. A po za tym mają jeszcze jedną...-zaczął się tłumaczyć." <333
Albo:
"- (...) Czy ty jesteś normalny!? -wykorzystując chwilę nieuwagi, zdzieliła różowowłosego.
Chwycił się za głowę i zaczął się nad czymś intensywnie zastanawiać (O_O .dop.aut.).
-Ten dupek twierdzi, że nie. Staruszek twierdzi, że nikt z nas nie jest. Ale Mircia zawsze jest pełna nadziei i ogólnie pozytywnie nastawiona, więc wierzy, że jednak tak...- powiedział po chwili." Mircia optymistka :3 I Natsu, który się uśmiecha bez powodu <333
I ucieczka przed policją :D Skakanie po budynkach zawsze spoko xD
"-Gajeel-sama chciał wstąpić do Fairy Tail.- odpowiedziała Juvia.
-Non, non... Słyszałem jak mówił coś o jakiejś Samancie- dodał Sol.
-Gajeel-sama! Nie mówiłeś, że się zakochałeś! Juvia gratuluje!
-To takie smuuuuteeee! Już nie długo Gajeel zostanie wyrwany nam przez jakąś Samante!- chlipał Aria.
-A chociaż ładna?- zainteresował się Totomaru.
"Debile" skwitował Gajeel.
- Idziemy do Fairy Tail, muszę spotkać się z SALAMANDREM.
-Gajeel woli facetów?-zdziwiła się Juvia." <333 Poza tym po odcinkach OVA numer 5 (park wodny i "Więc to to nazywają chłopięcą miłością?") i numer 6 (Musica chce obejrzeć naszyjnik Graya, z perspektywy Juvii to faktycznie mogło trochę wyglądać, jakby się całowali xD), uważam Juvię za yaoistkę, więc nawet mi pasuje jej pytanie xD
""Teraz mam szanse, ten pedzio nie wygląda na silnego." Pomyślał Bora i rzucił się w kierunku rozmawiającej pary." *zakasuje rękawy* Bora, szykuj się na wpierdziel, nie dam ci nazywać mojego ukochanego bohatera i jednego z wielu mężów pedziem! Aaaa! *rzuca się na Borę z pięściami* C:
No i uważam, że nieźle wybrnęłaś z przekroczeniem osiemnastki. Fairy Tail zawsze było tak trochę... no... trochę na bakier z prawem xD "Zniszczyliśmy pięć budynków podczas wykonywania misji? Kij z tym, że mogą nas zamknąć! Staruszek nas zabije za rachunek, który mu przyjdzie! ;-;" ;D
A, i jeszcze coś - widziałam kilka zapisów nazwiska Natsu - Dragnir, Dragonir, ale Draganeel nie widziałam ;) Sama korzystam zawsze z Dragneel. ;)
I znalazłam też parę błędów:
"różno barwnej" - razem.
"Na pierwszy rzut okna niczym nie wyróżniał się od zwyczajnych cywili (...)." - na pierwszy rzut okna? Zwykła literówka, a jak bawi ;D I osobiście myślę, że zdanie lepiej by brzmiało, jakby zamiast "wyróżniał" było "odróżniał", ale to tylko takie moje czepialstwo ;)
"Broń schowana pod kurtką dla zwykłego obserwatora faktycznie nie była widoczna. Naciągnęła mocniej kaptur na głowę i lekko powątpiewając ruszyła przed siebie." - to drugie zdanie może zrób od następnego akapitu, bo wychodzi trochę z kontekstu, jakby to broń mocniej naciągnęła kaptur ;)
"Chcwycił ją ponwnie za rękę i zaciągnął na drugi koniec dachu." - tu literówki znowu, "chwycił" i "ponownie" ;)
"Nie miała czsu mu podziękować, bo szarpnął ją gwałtownie i popędził przed siebie. " - "czasu"
"- I z czego się śmiejesz?- spytała niby to rozeźlona, ale tak naprawdę słysząć jego radość sama miała ochotę wybuchnąć. Wiele razy uciekała przed stróżami prawa, ale to co dzisiaj zrobiła zaskoczyłą ją samą." - "słysząc" i "zaskoczyło".
Usuń"Próbowała się dopasować, ale za którymś razem dała sobie spokój, nie potrawiła zmienić tego jaka jest." - "potrafiła"
"-Cóż. Parę lat temu uciekłam z domu. A od paru miesięcy ojciec mnie szuka. Ja nie chcę do niego wracać.- popatrzyłą na niego ze smutkiem." - "popatrzyła"
"Chłopak wstał i podał dziewczynie ręk, aby zrobiła to samo." - "rękę"
"Natsu ogarnął wzrokiem tablice odjazdów i zaciągną Lucy do jednego z pociągów." - "zaciągnął"
"Wierzysz, że w parę mieśiecy mogli by się zrehabilitować?" - "miesięcy" i "mogliby"
"Kiedy tylko zostali by znów sami zaczeli by na nowo łamać prawo." - "zaczęliby"
"Każdy kto chcę podążać drogą światła może zostać tu i naprawiać swoje błędy, nie jest nic złego w tym że chcemy to robić z kimś." - końcówka "ę" występuje w czasownikach tylko w pierwszej osobie, w pozostałych jest po prostu "e" ;)
"-To takie smuuuutneeee! -zarył idący na samym tyle potężny mężczyzna, ubrany w zielony płaszcz i kapelusz." - "zawył"? ;)
"To był jedyny warunek jakiego zarządał." - "zażądał".
Pewnie mi coś umknęło, ale nie będę Cię już dalej męczyć ^^" Poza tym z interpunkcją już, jak mi się wydaje, lepiej ;)
Co do dialogów, to nie wydawały mi się drętwe, ale sama mam z nimi i z tym, żeby nie były drętwe sporo kłopotów ^^"
No i ten. Czekam na ciąg dalszy, przesyłam wena i życzę dużo wolnego czasu, bo nawet w wakacje to nie takie oczywiste ;)
Pozdrowionka i czekam na następny rozdział! ^^
P.S. Ale dziwnie wyszło. Miał być normalny komentarz i odpowiedź - ciąg dalszy, a wyszły dwie odpowiedzi. Następnym razem chyba napiszę komentarz normalnie na komputerze, a nie na telefonie, bo mnie zaczyna wkurzać xD
Miło czytać, że kogoś to bawi xD Szczerze to jak to pisze to wdaje mi się to takie nudne i głupie ;-;
UsuńJuvia yaoistka forever <3 Albo jak w filmie myślała, że ten gruby ma coś do Graya xD I ten dezorient reszty FT xD
Błędy poprawione ^^ Byłam u babci więc pisałam w wordzie, w którym nie podkreśla mi błędów, a często szybko pisząc klikam nie te klawisze i stąd tyle literówek ^^' Ale to z tym oknem xD Naprawdę nie zauważyłam, a początek parę razy czytałam, żeby sobie przypomnieć o czym piszę xD
Nie dziękuję za wenę >.< Czasu mam aż nadmiar xd Moja egzystencja jest nudniejsza od egzystencji ameby... ^^
A teraz udam, że idę pisać rozdział, chociaż nie mam pojęcia o czym by był... xD
Wcale nie nudne i głupie. Przynajmniej jak dla mnie ;)
UsuńFaktycznie, było coś takiego! I "Rywal w miłości!" xD
Wiesz, rozdział czytałam w nocy, ale byłam już zbyt padnięta na sensowny komentarz, więc stwierdziłam, że napiszę następnego dnia. A żeby przypomnieć sobie po kolei co się działo i ładnie skomentować, przeczytałam raz jeszcze. A potem jeszcze raz, żeby literówki poznajdywać... i "okno" zauważyłam dopiero za tym ostatnim razem, więc wiesz... xD
Bo to okno nie rzucało się w oczy XD
UsuńJuvia <3
Miło mi ^^
Jeszcze miałam sprostować sprawę Natsu. Ta wersja Draganeel to mój błąd xD Po prostu się tak nauczyłam i mi to 'a' tam wskakuje xD Poprawiłam >.<
Ta, wbrew pozorom xD
OdpowiedzUsuńWoah, aż mnie naszło na yaoistyczne trio - Juvia, Mira i Erza. Nie pytaj, czemu jeszcze te dwie. Jakoś tak mi pasują. I aż chyba napiszę takiego fika :'D
Hah >.<
OdpowiedzUsuńOne są siebie warte xD Juvia yaoistka, Mira taka jakaś bi xD i Erza taka bezwstydna i zboczona xD
Ciekawe jaki byłby ulubiony yaoi pairing Juvii. Hmm... Na pewno nie NatsuxGray, bo w końcu panicza Gray należy do Juvii... xD Choć w sumie może, skoro na GrayxLyon tylko się zarumieniła... xD
UsuńMira - no, w każdym razie wszędzie widzi miłość i w ogóle, więc w sumie why not? xD A Erza owszem... :'D
By the way, życzę powodzenia przy pisaniu nowego rozdziału, bo jakoś wcześniej mi to życzenie umknęło, a miałam je napisać xD
Zboczona Trójca Wróżek ;3
UsuńJuvia by się zgodziła na GrayxLyon, ale z nią xD Taki tam trójkącik >.< I wszyscy zadowoleni xd No może prócz Graya, ale to tam szczegół >.>
Mircia jest taka jakaś... Walka z Freedem? Powstaje Frajne xD Konkurowanie z Erzą w dzieciństwie? I mamy Mirze >.< Ten bohaterski czyn Laxusa w sadze Tartaros i wszyscy się cieszą na potwierdzenie Miraxus >.< A Mira i Yukino? To dopiero dziwne arty w internetach można znaleźć 0.0 Albo przyjaciółeczki? Mira i Lucy? o.o niektóre arty są przerażające...
Erza ;3 Ten Jellal będzie miał z nią przerąbane... xD
Nie dziękuję, bo za peszę ;_;
Taaa! xD
UsuńNo właśnie. Lyon pewnie prawie że wniebowzięty - prawie, bo jednak Gray, Juvia wniebowzięta, a Gray? Oj tam, oj tam xD
Z Mircią artów w sumie nie szukałam, jak jakiś ładny mi się trafił, to zapisałam, ale tak żeby szukać, to nie. I mnie trochę - nie ukrywam - nastraszyłaś xD Ale mniejsza. Coś w Mirze po prostu jest...
Erza - ta, a jak będzie dla niej kupować jakieś pornole i ktoś go złapie, to będzie się tłumaczyć: "Nie, to nie dla mnie, Erza mnie poprosiła..." xD Chociaż ona lubi "opowiadania lekko erotyczne", jeśli wierzyć tłumaczeniu OVA, więc w sumie porno to jednak nie... Ale mniejsza xD
Mircia przeważnie jest uznawana za jakąś... Nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa. Ale wyobraź ją sobie w skórzanym wdzianku, z biczem w ręku i przerażającym uśmieszku stojącą obok związanej Yukino/Lucy/Erzy xD
UsuńA jak nie znajdzie czegoś co ją zadowoli? 0,0 Albo śmierć, albo przyniesie ciastko i mu zostanie wybaczone xD
...ta wizja jest trochę przerażająca. Nawet trochę bardzo przerażająca xD
UsuńI też nie umiem znaleźć odpowiedniego słowa, żeby ją opisać. Może trzeba wymyślić? xD
Nie no, za taką niekompetencję ciasto nic nie wskóra. Przynajmniej ze trzy może, ale jedno - wątpię xD
...wiesz. Jakby nie patrzeć Mircia ma demoniczne moce ;-; A to wyobrażenie pasuje do demona. Zwłaszcza do sukkuba :0
OdpowiedzUsuńCałą cukiernie! xD Jak szaleć to szaleć, pornosa nie kupić, ciastko Erzie zanieść xDD
Mircia-zakamuflowany-sukkub o:
UsuńA jak nie cukiernia, to może nawet całą sieć cukierni xD
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń